środa, 23 lipca 2014

4 - Perfect Plan


   Weekend spędziłam w swoim pokoju czytając książki, które polecił mi Dylan. Udało mi się nawet porozmawiać z nim przez chwilę na Skype. Trwało to zaledwie kilka minut bo wybierał się własnie na domówkę, ale obiecał, że w wolnym czasie zadzwoni ponownie, oraz zapowiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Fascynował mnie ten fakt. Zawsze uwielbiałam jak ktoś szykował coś za moimi plecami, a potem pozytywnie mnie zaskakiwał. W takich momentach jestem zawsze podekscytowana i napełniona pozytywną energią na cały czas oczekiwania. Tym bardziej jeśli chodziło o mojego kuzyna, bo jego niespodzianki były zawsze niesamowite.
   Cały czas myślałam o tym co zamierza oświadczyć mi Dylan i nawet na czytaniu było mi trudno się skupić. Przebrnęłam przez ostatnie trzy strony całkowicie nie pamiętając treści tekstu. Wróciłam z powrotem do początku rozdziału, ale wciąż działo się to samo. Prawdopodobnie zaczęło ogarniać mnie zmęczenie, którego o dziwo wcześniej nie czułam. Stało się to dopiero po położeniu do łóżka, gdzie od razu poczułam odpływa sił, które muszą się jak najszybciej zregenerować bo czeka mnie jutro na prawdę ciężki poniedziałek.

   Następnego dnia rano obudziły mnie krzyki rozchodzące się po całym domu. Starając się je zignorować i zapaść ponownie w sen, położyłam poduszkę na głowę, ale i to nie pomogło, a właściwie prawie się udusiłam bo w pokoju było strasznie gorąco. Tegoroczny wrzesień przejdzie pewnie do historii jako jeden z najcieplejszych. Upał zmusił mnie do wstania z łóżka i otworzenia okna. Gdy tylko świeże powietrze wleciało do pokoju poczułam się zdecydowanie lepiej i nabrałam ochoty na wykonanie wszystkiego co miałam w planach.
   Zaczynając od zjedzenia śniadania, ale ten punkt chyba ominę, bo nie mam ochoty na konfrontację z ojcem i jego lalunią. Pozostało mi więc umycie i ubranie się.
   Poszło mi to sprawniej niż myślałam i już trzydzieści minut później byłam w połowie drogi do szkoły.
   Kiedy miałam przed sobą już tylko trzy ulice do pokonania zauważyłam, że ktoś idzie zaraz za mną, dokładnie w tym samym tempie, co wywnioskowałam słysząc kroki towarzysza.
   Miałam pewne obawy przed tym kto to może być, ale w końcu odwróciłam się i... sama nie wierzyłam swoim oczom.
   - Cześć Charlie - powiedział melodyjnie blondyn.
   - Hej - odrzekłam praktycznie szeptem, dopiero po kilkudziesięciu sekundach, nadal oszołomiona faktem, że śledził mnie Justin. Sam panicz Bieber we własnej osobie. Śledził - to za dużo powiedziane. Może po prostu coś mi się ubzdurało i to zwykły zbieg okoliczności - Czego chcesz?
   W odpowiedzi usłyszałam tylko donośny śmiech. Chłopak podszedł bliżej, kręcąc z rozbawieniem głową.
   - Dlaczego od razu zakładasz, że czegoś chcę? - uniósł pytająco brwi w międzyczasie chowając swoje duże dłonie - na co od razu zwróciłam uwagę - do kieszeni swoich dżinsów.
   - Po prostu tak myślałam - wzruszyłam ramionami, spuszczając wzrok kiedy jego spojrzenie z przyjemnego stało się przenikliwe.
   - Wszyscy ci gratulują to ja też - podrapał się po karku, uprzednio wyjmując jedną dłoń z kieszeni.
   - Dziękuję - skinęłam głową i odwróciłam się, nie zwracając uwagi na to czy ma jeszcze coś do powiedzenia.
   - Będziesz dziś na próbie prawda? - muszę przyznać zaskoczyło mnie to pytanie. Spojrzałam na niego przez ramię, marszcząc brwi bo nie do końca mogłam odczytać jego intencje - O co ja w ogóle pytam. Grasz główną rolę - uśmiechnął się i wymijając mnie dodał tylko - Do zobaczenia - a już chwilę po tym zniknął mi z pola widzenia.
   Nie za bardzo wiedziałam o co chodziło mu z tym ostatnim. Dziś w planie nie mieliśmy żadnych zajęć razem, a na próbie do spektaklu raczej się nie spotkamy bo nie było go na liście osób, które się zakwalifikowały. Pozostało mi tylko czekać na rozwiązanie tej zagadki.

   Po dwóch pierwszych lekcjach i przerwie obiadowej nadszedł moment podjęcia decyzji, a mianowicie pierwsza próba do szkolnego przedstawienia. Szłam korytarzem najwolniej jak mogłam, starając się jak najbardziej wydłużyć czas zanim dokonam wyboru czy zostaję w obsadzie.
   Byłam na sali jako jedna z ostatnich. Część uczniów już ustawiła się na scenie a inni zajmowali miejsca na widowni. Chciałam zrobić to samo, ale Jefferson zdążył mnie zauważyć i machnął do mnie dając mi tym samym znać, że mam do niego podejść. Odłożyłam więc torbę na jeden z wolnych foteli i zrobiłam to o co poprosił profesor.
   Kiedy już koło niego stałam, odwrócił się do mnie przodem i uśmiechnął się szeroko.
   - Miło cię tu widzieć Charlie - położył dłoń na moim ramieniu i delikatnie je ścisnął - Mam nadzieję, że jednak ci się spodoba i z nami zostaniesz.
   Nie odpowiedziałam mu, tylko pokiwałam głową i dołączyłam do reszty uczniów stojących na scenie.
   - Nie mamy jeszcze kompletu, ale możemy zaczynać - klasnął w dłonie Jefferson, dając nam tym samym znak, że powinniśmy się uciszyć i zainteresować tym co ma nam do powiedzenia. Jednak zanim zaczął wyjaśniać co i jak, ktoś wszedł na salę robiąc przy tym okropny hałas. Spojrzenia wszystkich powędrowały w tamtym kierunku i zapewne nie tylko mnie zdziwiło to kogo tam zobaczyłam, choć obiecywał mi nadchodzące spotkanie, wcześniej tego dnia.
   Justin trzymając w rękach dwa ogromne kartony podszedł powoli do nauczyciel, skinął do niego głową i poszedł z wszystkim za kotarę.
   - W porządku, jest dźwiękowiec czyli mamy komplet, możemy zaczynać.
   Tego akurat się nie spodziewałam. Bieber w ekipie? Nie sądziła, że potrafi robić cokolwiek poza komentowaniem stylu bycia innych, a akurat w tym był na prawdę dobry.
   Kiedy wszyscy ochłonęli próba wreszcie się zaczęła. Przez cały czas jej trwania nie dostrzegłam Justina. Chyba nadal siedział z kulisami, więc nie wiem do czego była potrzebna jego obecność. Odegraliśmy najważniejsze sceny i muszę przyznać, że bawiłam się na prawdę dobrze. Jefferson jest świetny jeśli chodzi o dobieranie aktorów do danych postaci, więc może i ja pasuję do grania Hazel. Praktycznie byłam przekonana, lecz wciąż zniechęcał mnie fakt, że będę zmuszona choć w niewielkim stopniu do współpracy z Bieberem, a to na prawdę nie jest przyjemne, bo jest się z góry skazanym na jego pozbawione krzty humoru komentarze.

   Po zakończeniu próby wszyscy oprócz mnie usiedli w fotelach a Jefferson pociągnął mnie za sobą na środek sceny.
   - Mam dla was jedno ważne ogłoszenie, które być może zmieni co nie co, ale zanim to - przerwał i spojrzał na mnie - Charlie, zdecydowałaś już? - zapytał, opierając dłonie na biodrach.
   Na prawdę sama nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale zanim zdążyłam wydobyć z siebie chociaż jedno słowo, ktoś inny złapał mój nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam znów tą samą postać. Bieber! Co on robi!?
   - Wybacz Josh - rzucił pospiesznie, kiedy znikaliśmy za kotarą.
   - Co ty wyrabiasz? - warknęłam, szarpiąc swoją ręką.
   - Posłuchaj mnie uważnie - zacisnął uścisk na mojej dłoni i spojrzał mi w oczy - Albo współpracujesz, albo cały plan pójdzie w diabli, więc radzę się słuchać.
   Co takiego!?

//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jest już dosyć późno a byłam zmuszona dodać ten rozdział jak najszybciej więc oto jest! 
Mam nadzieję, że nie będziecie źli za tą ponad tygodniową przerwę, ale wystąpiły pewne komplikacje zdrowotne i rodzinne, a przez to nie miałam jak zabrać się za rozdział, jednakoż wydaje mi się, że jest on dosyć ciekawy i w końcu zaczyna się coś dziać, ale to zostawiam już do oceny wam, więc zostawiajcie komentarze, na temat tego co sądzicie! xx

poniedziałek, 14 lipca 2014

3 - Sweetheart


   - Kochanie, spójrz na mnie - usłyszałam, powoli odzyskując przytomność. Ledwo co otworzyłam oczy, już przeżyłam kolejny szok. Nie znajdowałam się na szkolnym korytarzu tylko w jak przypuszczałam gabinecie szkolnej pielęgniarki.
   Gdy odzyskałam ostrość widzenia ujrzałam nad sobą starszą kobietę z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.
   - Co się stało? - wymamrotałam chyba najciszej jak się dało, ale przez ogromną suchość w gardle nie mogłam sobie pozwolić na więcej. Na szczęście kobieta usłyszała moje pytanie i odpowiedziała, że po prostu zemdlałam.
   W tym samym momencie do sali wbiegła moja przyjaciółka i w mgnieniu oka znalazła się przy mnie.
   - Jak się czujesz? Boli cię coś? Potrzebujesz czegoś? - zaczęła wypytywać na co zaśmiałam się krótko i pokręciłam głową, siadając na łóżku z pomocą pielęgniarki, która zaraz po tym podała mi plastikowy kubeczek wypełniony wodą. Nie czekając ani chwili dłużej wypiłam całą jego zawartość czując ogromną ulgę.
   - Czuję się dziwnie, ale jest w porządku - odpowiedziałam wzruszając ramionami, gdy już do końca ochłonęłam - Dlaczego właściwie zemdlałam? - zapytałam, mając w głowie totalną pustkę, jeśli chodzi o to co wydarzyło się zanim się tu znalazłam.
   - Sama nie wiem - odpowiedziała natychmiast Cindy, rozkładając bezradnie ręce - Zaprowadziłam cię przed salę, pokazałam listę i po prostu upadłaś.
   - O jaką znowu listę ci chodzi? - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o czym mówi.
   - Spis przyjętych do spektaklu - wzruszyła ramionami i usiadła obok mnie - Dostałaś rolę Hazel.
   Momentalnie poczułam mocny uścisk w przełyku, przez który nie mogłam nawet przełknąć śliny a co dopiero mówić o normalnym oddychaniu. Spojrzałam na dziewczynę szeroko otwartymi oczami, a ona pokręciła głową z wyraźnym rozbawieniem.
   - To cię tak przestraszyło? - uniosła pytająco brwi, a ja skinęłam głową starając się unormować oddech - Dlaczego? - dodała po chwili i złapała moją dłoń.
   - J-ja się... - zająkałam się, z trudem wydobywając z siebie głos - Ja się boję - szepnęłam i ścisnęłam mocno jej dłoń.
   - To po co poszłaś na przesłuchanie?
   - Bo wy wszyscy tak nalegaliście, ty, Jefferson - wymamrotałam, czując jak do oczu napływają mi łzy - Mam uraz do występów publicznych.
   - Oh Charlie, dlaczego wcześniej nie mówiłaś? - puściła moją dłoń i przytuliła mnie mocno - Przepraszam, nie powinnam tak naciskać.
   Pociągnęłam cicho nosem i kiedy wtuliłam się w nią poczułam jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy.
   - Proszę nie płacz - powiedziała Cindy troskliwie, głaszcząc mnie po głowie - Pójdziemy do Josh'a i to odkręcimy okej? - odchyliła głowę i spojrzała na mnie. Przytaknęłam i wytarłam słoną ciecz z policzków.
   - W porządku - uśmiechnęłam się lekko, czując ogarniającą ulgę.
   - Więc chodźmy już na lekcję - wstała i podała mi dłoń - Mamy wf, a sama dobrze wiesz, że na tego nauczyciela mogła bym patrzeć godzinami.
   Wybuchnęłam śmiechem i wstałam, trzymając jej dłoń. Dziewczyna podała mi moją torbę i razem wyszłyśmy z gabinetu.

   Po ostatniej lekcji, którą była fizyka odniosłyśmy książki do szafek i ruszyłyśmy korytarzami w poszukiwaniu Jeffersona. Sprawdziłyśmy już większość możliwych opcji włącznie z salą teatralną. Na sam koniec została nam biblioteka i tam na nasze nieszczęście nie mogłyśmy go znaleźć.
   Powoli zaczynałam panikować, ale w pełni opanowana Cindy prowadziła mnie przez rzędy regałów.
   - To nie ma sensu, nie znajdziemy go - stwierdziłam ponuro, rozglądając się wciąż dookoła.
   - Nie marudź - przewróciła oczami, wchodząc w kolejną alejkę, gdzie ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Jeffersona, przeglądającego jakąś książkę.
   Cindy złapała mocniej moją dłoń i ruszyła pewnym krokiem w jego kierunku.
   - Poczekaj - zatrzymałam się, a dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - Pójdę sama.
   - Jesteś pewna? - zapytała, odgarniając mi kosmyk włosów za ucho.
   Westchnęłam cicho i pokiwałam głową, na co Cindy odsunęła się posyłając mi delikatny uśmiech.
   Zebrałam się w sobie i już po chwili byłam obok nauczyciela, którego zdziwiła moja obecność.
   - Charlie, co cię do mnie sprowadza? - zapytał, odkładając książkę i zanim zdążyłam odpowiedzieć dodał - Gratuluję głównej roli!
   - Przyszłam własnie w tej sprawie - odpowiedziałam natychmiast wbijając swój wzrok w podłogę - Ja nie chcę grać Hazel, nie chcę w ogóle występować.
   - Nie żartuj sobie ze mnie - pokręcił z niedowierzaniem głową, kiedy na niego spojrzałam.
   - Mówię całkowicie poważnie - wzruszyłam ramionami.
   - Jesteś niesamowita, to rola stworzona dla ciebie - mówił, przecierając dłońmi twarz, chodząc cały czas w kółko i wyglądał jakby był bardziej zdenerwowany niż ja, co wydawało się być bardzo dziwne.
   - Na pewno znajdzie się ktoś lepszy - zwilżyłam językiem wyschnięte usta, cały czas bawiąc się palcami.
   - Przyjdź chociaż na jedną próbę, wtedy zdecydujesz - odparł po chwili, kiedy w końcu zatrzymał się w miejscu.
   - To konieczne? - zmarszczyłam brwi, nie będąc do końca zadowolona z tego pomysłu.
   - Nie masz powodu do rezygnowania, więc może zyskasz jakiś do nie robienia tego - patrzył na mnie z nadzieję, a ja powoli zaczynałam ulegać. Zawsze tak było, nie potrafiłam odmówić, a potem płakałam bo cierpiałam z własnej głupoty. Lecz tym razem chodziło o szkolne przedstawienie, co mogło się stać? Może na prawdę warto spróbować.
   - Mogę przyjść - przytaknęłam, a Jefferson odetchnął.
   - Tak! - po całej bibliotece rozległ się okrzyk, a ja odniosłam wrażenie, że osoba która go wydobyła znajdowała się dosyć blisko. Natychmiast się rozejrzałam, ale nikogo oprócz profesora i stojącej przy innym regale Cindy nie dostrzegłam.
   - Ktoś pewnie znalazł to czego szukał - zaśmiał się nerwowo nauczyciel. W takim razie do zobaczenia jutro o piętnastej - poklepał mnie po ramieniu uśmiechając się.
   - Do widzenia - odwzajemniłam uśmiech i skinęłam głową na przyjaciółkę, która chwilę później szła już obok mnie w stronę wyjścia.
   W momencie kiedy przekraczałam próg drzwi odwróciłam się na moment i ujrzałam szeroko uśmiechniętego Jeffersona, który wchodził własnie w kolejną alejkę z regałami.
   - Ty baranie! Słyszała - zaśmiał się, na co mocno się zdziwiłam. Do kogo to powiedział i o co mu chodziło?

//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//
Trochę mało się dzieje w tym rozdziale, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie bo podczas pisania tych scen oświeciło mnie i mam wizje na dalsze rozdziały, więc pozostańcie cierpliwi a zapewniam, że będzie coraz ciekawiej! 
I tak samo jak poprzednio przypominam o komentowaniu, dla was to pewnie już nudne, ale dla mnie to połowa motywacji, druga część to własna wola i chęć podzielenia się z wami moimi pomysłami, a na prawdę o wiele milej się pracuje kiedy wiem, że ktoś to choć w minimalnym stopniu doceni :) 
Miłego wieczoru kochani x

piątek, 11 lipca 2014

2 - Wallflower


   Kilka kolejnych dni minęło stosunkowo nudno w porównaniu z tymi pierwszymi. Jak na razie poznałam kilku nauczycieli i wydali mi się oni na prawdę w porządku, jednak to właśnie w bibliotece spędzałam większość czasu. Znalazłam tam dział z naprawdę wspaniałymi książkami i wręcz nie wiedziałam od której zacząć.
   Wybrałam w końcu jedną z dostępnych pozycji i usiadłam przy stoliku w czytelni, zagłębiając się w lekturę. Przebrnęłam już prawie przez połowę książki, kiedy od strony drzwi dobiegł mnie pewien hałas. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam znanego mi już blondyna i jego kolegów. Wyglądali na niezadowolonych kiedy pokazywali bibliotekarce kartki. Najwidoczniej teraz wszyscy dostali karę, którą był pobyt w czytelni. Cóż za ironia skoro dla jednych miejsce odpoczynku i regeneracji jest dla innych najgorszym co tylko może ich spotkać.
   Chłopcy usiedli niebezpiecznie blisko mnie, a ja natychmiast spuściłam wzrok i wróciłam do czytania.
   Chwilę po tym dosiadł się do nich profesor Jefferson i zaczął opowiadać im o różnych pisarzach. Widocznie byli bardzo znudzeni bo jeden z nich, szczupły brunet, odezwał się do mnie. Zapytał o to jaką książkę czytam.
   -"The Perks of Being a Wallflower" - odpowiedziałam natychmiast.
   - Słyszałem, że główny bohater ma na imię Charlie, cóż za zbieg okoliczności - odrzekł dobrze mi już znany komentator mojego imienia, niejaki Bieber.
   - Czytasz takie książki? - zapytał go wyraźnie zaskoczony profesor.
   - Co? Nie! Widziałem film - wywrócił oczami blondyn i skrzyżował ręce.
   Profesor skinął głową i spojrzał na mnie.
   - Zastanawiałaś się Charlie? - zapytał łagodnie.
   Spojrzałam na niego i westchnęłam cicho, zamykając książkę. Nie wiedząc co odpowiedzieć skinęłam tylko głową.
   - No więc, idziesz na przesłuchanie? - dopytywał.
   - Pójdę, przynajmniej spróbuję - odpowiedziałam, wystarczająco długo naciskana.
   Jefferson posłał mi pogodny uśmiech i skinął głową. Wyglądał jak by był zadowolony z mojej odpowiedzi, chociaż nie wydaje mi się by mógł w tym mieć jakiś interes.
   - Tutaj masz wstępny scenariusz - podał mi plik kartek, który uprzednio wyjął z teczki - Przygotuj się do odegrania którejś ze scen.
   Przytaknęłam i wstałam, zabierając wcześniej wszystkie swoje rzeczy. Pożegnałam się z profesorem i wyszłam z biblioteki. Przesłuchanie miało być już następnego dnia, więc czekał mnie na prawdę długi wieczór.

   Ranek nastał nieprawdopodobnie szybko. Spałam może z trzy godziny, ale za to doskonale znałam wszystkie kwestie Hazel. Co najdziwniejsze byłam bardziej podekscytowana niż zestresowana. Nie miałam problemu ze wstaniem, wręcz wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Kiedy już wróciłam do pokoju ubrałam kwiecistą sukienkę a na nią zarzuciłam luźny sweterek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na twarz nie nałożyłam żadnego makijażu, z resztą jak zwykle. Byłam sama w domu więc mogłam sobie pozwolić na spokojne zjedzenie śniadania. Gdy byłam już najedzona ubrałam brązowe sandałki, a na ramię zarzuciłam torbę w tym samym kolorze i wyszłam z domu. Miałam jeszcze trochę czasu więc ruszyłam spacerkiem w kierunku szkoły.

   Godzinę później siedziałam już na sali i czekałam, aż nadejdzie moja kolej. Miałam zaprezentować swoje umiejętności jako czwarta, więc nie było tak źle. Dziewczyny przede mną były dobre, ale nic poza tym. Niczym szczególnym się nie wyróżniały.
   Kiedy Jefferson wyczytał moje imię i nazwisko odłożyłam torebkę na fotel i poszłam na scenę. Dopiero kiedy stałam już na jej środku i wszystkie oczy zwrócone były ku mnie poczułam zdenerwowanie. Zaczęły pocić mi się dłonie, a usta drżały mi niemiłosiernie. Rozejrzałam się po sali, lekko mrużąc oczy pod wpływem reflektora. Poza zebranymi tu już wcześniej, w ostatnim rzędzie ujrzałam tajemniczą postać. Nie mogłam dostrzec kto to taki, ponieważ akurat w tamtym miejscu padał cień. Nieznajomy widz uniósł rękę i pokazał mi kciuka do góry. Zmarszczyłam lekko brwi będąc wyraźnie zdezorientowana, ale pomimo to, na moje usta wkradł się delikatny uśmiech. Odetchnęłam głęboko, przenosząc wzrok z powrotem na Jeffersona i zaczęłam mówić swoją kwestię. Następnie zaśpiewałam jedną z piosenek znajdujących się na set liście, na co wszyscy niespodziewanie zareagowali gromkimi brawami. Starając się ukryć rumieńce na twarzy wróciłam na swoje miejsce i odwróciłam się do tyłu, ale osoby, która wcześniej życzyła mi powodzenia już tam nie było.

   Następnego dnia, niczego jeszcze nie świadoma weszłam do szkoły i zatłoczonym korytarzem ruszyłam w kierunku mojej szafki, w międzyczasie starając się zignorować masę spojrzeń skierowanych na mnie.
   W połowie mojej drogi do celu, ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odruchowo odwróciłam się i ujrzałam przed sobą niewiele wyższą ode mnie brunetkę, która wręcz tryskała pozytywną energią.
   - Gratuluję! - pisnęła, a ja lekko zmarszczyłam brwi w konsternacji. nie zdążyłam nawet odpowiedzieć bo dziewczyna posłała mi promienny uśmiech i zniknęła wśród ludzi.
   Zanim się otrząsnęłam ktoś zdążył już złapać mnie za nadgarstek i odwrócić w swoją stron. Była to Cindy, która o dziwo również miała na twarzy ogromny uśmiech.
   - Wiesz kto to był? - zapytałam, odwracając się na moment za siebie, szukają wzrokiem nieznajomej, która kilkanaście sekund wcześniej składała mi z jakiegoś powodu gratulacje, lecz nie zdołałam już jej dostrzec, więc spojrzałam z powrotem na przyjaciółkę.
   - To Hope, dziewczyna z klasy - wzruszyła ramionami i trzymając moją rękę w mocnym uścisku zaczęła iść w stronę stołówki, tak przynajmniej przypuszczałam na początku.
 
   Nie minęła nawet minuta a byłyśmy już w zupełnie innym miejscu, a mianowicie przy drzwiach prowadzących na salę teatralną. Zgromadzeni przed nimi byli jacyś ludzie i wyglądało to jak by sprawdzali coś na kartce wiszącej przed nimi. Chyba zaczynałam się domyślać o co chodziło. Wyniki przesłuchania? Tak wcześnie?
 
   Cindy sprawnie przedarła się przez szepczących coś ludzi i wskazała palcem pierwszą pozycję na liście, moje imię i nazwisko.
   - Dostałaś główną rolę Charlie! - wykrzyknęła radośnie kiedy ja już praktycznie nie widziałam przez mgłę przed moimi oczami. Jedyne co pamiętam to przerażone miny wszystkich dookoła podczas gdy ja osuwałam się na podłogę, tracąc przytomność. Później nie widziałam już nic.

//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\//\\  
Tak jak przypuszczałam - zapomniałam napisać notatkę pod pierwszym postem. 
Jak już pewnie część z was zauważyła, zaczęłam pisać od nowa, z nieco inną fabułą ale wątki z pierwotnej wersji zostaną zachowane, więc jeśli ktoś czytał wcześniej niech zachowa to dla siebie a nowi niech będą cierpliwi bo wiem, że początkowe rozdziały zawsze są nudne, ale mam nadzieję, że kolejnymi zaciekawię was bardziej.
Tak jak pewnie wiecie czytasz = komentujesz.
Trochę to snobistyczne, ale lubię czytać wasze komentarze nie ze względu na dowartościowanie się, po prostu potrzebuję jakiejś motywacji do dalszego pisania bo jestem okropnym leniem! x