niedziela, 29 czerwca 2014
1 - The Fault
Już od co najmniej godziny szykowałam się do wyjścia. Miałam przed sobą pierwszy dzień w liceum i muszę przyznać, że wywołuje to u mnie chyba największy stres z jakim przyszło mi się zmierzyć w całym moim życiu. Nie wiem jak Cindy, moja przyjaciółka, może zachowywać spokój. Oczywiście jest przejęta, ale raczej starszymi chłopcami i dyskotekami.
Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i przeleciałam wzrokiem cały pokój sprawdzając czy o czymś nie zapomniałam. Gdy już byłam pewna, że wszystko zabrałam zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju, a następnie zbiegłam po schodach na dół. ubrałam pospiesznie buty i nie żegnając się nawet z tatą wyszłam z domu. Na zewnątrz było chłodno i padał drobny deszcz, więc postanowiłam pojechać do szkoły autobusem, który właśnie zbliżał się do pobliskiego przystanku. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę ruszyłam biegiem w tamtym kierunku. Na szczęście zdążyłam i już po chwili siedziałam przy oknie ze słuchawkami w uszach. Gdy autobus ruszył, zaczęło padać jeszcze mocniej, a ja siadając wygodniej w fotelu, wsłuchiwałam się w "Runaway" Ed'a Sheeran'a i oglądałam uważnie krople spływające po szybie.
Pół godziny później stałam już przy mojej szafce i wkładałam do niej potrzebne mi książki, które najpierw wyjmowałam z torby.
Nawet nie zauważyłam kiedy podbiegła do mnie Cindy. Dostrzegłam ją dopiero kiedy zaczęła piszczeć i machać mi jakąś kartką przed oczami. Zerknęłam na nią, chowając ostatni podręcznik i zaśmiałam się cicho, widząc jak bardzo podekscytowana była.
- Kochana, dziś pierwszy dzień szkoły, a nie wakacji. Zachowaj tą ekstazę na czerwiec - rzuciłam żartobliwie i zamknęłam szafkę, o którą później oparłam się bokiem, krzyżując ręce na piersiach. Cindy wywróciła tylko oczami i ignorując mój komentarz podała mi arkusz papieru, którym jeszcze przed chwilą wymachiwała na wszystkie strony.
- Co to takiego? - uniosłam pytająco brwi, biorąc od niej kartkę.
- O nic nie pytaj tylko czytaj - ponaglała mnie.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na tekst, a w przeciągu chwili znałam już jego treść.
- No i co w związku z tym? Po co mi to pokazujesz? - zapytałam przyjaciółkę, oddając jej kartkę.
- Charlie to okazja nie do przegapienia. Główna rola jest stworzona dla ciebie!
Mówiła o spektaklu. To co mi pokazała to ogłoszenie o przesłuchaniu. Nauczyciel literatury, niejaki pan Josh Jefferson, a zarazem opiekun koła teatralnego co roku wystawia jakąś sztukę. Powiedział mi o tym Dylan, mój kuzyn, który zawsze brał w nich udział, był pupilem profesora. Teraz nawet studiuje w szkole teatralnej.
Tym razem Josh zdecydował się na przedstawienie oparte na książce "The Fault in Our Stars". Cindy doskonale wiedziała, że to jedna z moich ulubionych lektur i dlatego uważała, że powinnam zgłosić się na kasting do roli Hazel. Ponadto podczas przedstawienia mamy śpiewać, a moja przyjaciółka twierdzi, że jestem w tym najlepsza. Czasami zachowuje się jak by była moją fanką czy coś podobnego.
- Nie wydaje mi się to najlepszym pomysłem - odrzekłam ponuro z lekkim grymasem.
- Chyba sobie żartujesz? - parsknęła, opierając dłonie na biodrach.
- Nie - pokręciłam głową - Mówię całkiem poważnie. To dopiero pierwszy rok. Chcę się tu odnaleźć, poznać nauczycieli i ich program nauczania, poza tym wiesz, że mam inne zajęcie po południu.
- Po co ty jeszcze chodzić na te durne spotkania? - jęknęła z frustracją, odchylając głowę do tyłu.
- Czuję taką potrzebę - odrzekłam i pokręciłam z rozbawieniem głową, po czym ruszyłam korytarzem.
- Dokąd idziesz? - zawołała biegnąc za mną.
- Znaleźć gabinet, zaraz mamy pierwszą lekcję - westchnęłam cicho, unosząc wzrok z nad kartki z planem zajęć.
- Pokaż mi to - mruknęła cicho, wyrywając mi to co trzymałam w dłoni.
- Co idzie na pierwszy ogień? - zapytałam podążając za nią powolnym krokiem.
- A to zabawne - zachichotała i odwróciła się do mnie z cwanym uśmieszkiem na ustach - Literatura z Jeffersonem.
- Co w tym śmiesznego? - unosząc brwi podeszłam do niej, a ona złapała mój nadgarstek i pociągnęła mnie do klasy.
- Może on się namówi - zaszczebiotała uśmiechając się szeroko.
W środku było już kilku uczniów, ale po nauczycielu ani śladu. Zajęłyśmy miejsca mniej więcej po środku sali, nie z przodu jak kujony, ani nie z tyłu jak szpanerzy. Kilka minut później rozbrzmiał dzwonek, a zaraz po nim do klasy napłynęła masa uczniów, a wraz z nimi Jefferson.
Gdy już wszyscy usiedli poprosił o ciszę i przedstawił się, prosząc później o to samo każdego z nas.
Kiedy nadeszła moja kolej zacisnęłam nerwowo dłonie na ołówku i rozejrzałam się po wszystkich, a następnie zatrzymałam wzrok na nauczycielu i powoli wstałam.
- Nazywam się Charlotte Forks - powiedziałam nieśmiało.
- Masz jakieś zainteresowania Charlotte? - zapytał pogodnie Jefferson, a ja tylko pokręciłam głową.
- Może pan zwracać się do mnie Charlie? Wszyscy tak mówią - poprosiłam niepewnie, bojąc się jego reakcji, choć to co mówiłam było prawdą, nikt nie mówił do mnie używając mojego pełnego imienia.
- To przecież męskie imię - usłyszałam głos dobiegający z końca sali. Odwróciłam głowę i dostrzegłam śmiejącego się w głos blondyna oraz wtórujących mu dwóch kolegów. Nauczyciel machnął tylko na to ręką i ponownie zwrócił swoją uwagę na mojej osobie.
- No więc, czym się interesujesz Charlie? - zapytał ponownie mężczyzna, a za plecami znów usłyszałam chichot, ale postanowiłam go zignorować.
- Lubię czytać - odpowiedziałam już trochę odważniej i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Doprawdy? - uniósł pytająco brwi, wyraźnie zaskoczony moją odpowiedzią - Kto jest twoim ulubionym pisarzem?
- John Green - odrzekłam po chwili zastanowienia.
- To się świetnie składa, bo w tym roku sztuka będzie opierała się na jednej z jego książek. Może zgłosisz się na kasting? - uśmiechnął się szeroko.
- Zastanowię się - westchnęłam cicho i z powrotem usiadłam.
- Charlie no dalej, jakaś męska rola na pewno się znajdzie - powiedział z końca ten sam chłopak co wcześniej. Poczułam mocne pieczenie na policzkach więc nachyliłam głowę ukrywając twarz we włosach.
- Pan Bieber tak? - zapytał Jefferson, sprawdzając najpierw listę uczniów. Nie widziałam blondyna, ale zapewne skinął głową, bo nauczyciel kontynuował - Pierwszy dzień, a ty już w kozie, gratuluję serdecznie - odrzekł pan Josh wręczając mu kartkę z wypisaną karą. Chłopak jęknął cicho, biorąc od niego papierek i posłał mi złowrogie spojrzenie.
Brawo Charlie, tylko ty potrafisz zdobywać wrogów w pierwszy dzień szkoły.
Subskrybuj:
Posty (Atom)